Translate

niedziela, 6 lipca 2014

OSTRZYCA




                                   Proboszczów-OSTRZYCA- Proboszczów  06-07-2014



 
      Spośród wszystkich szczytów do zdobycia w ramach Korony Sudetów Polskich Ostrzyca jest tym najdalej wysuniętym na północ. A że wzniesienie nie jest szczególnie trudne do osiągnięcia, jest to coś w sam raz na niedzielny spacerek w słoneczną pogodę.
    Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę pokusić się o stwierdzenie, że Proboszczów, z racji położenia, jest najczęściej wybierany jako punkt wyjścia na Ostrzycę. Potwierdzając tę tezę sam wybrałem to miejsce na początek wycieczki, a dokładniej parking obok świątyni p.w. św. Trójcy, na teren której zajrzałem na chwilę.

    Pierwsza wzmianka o kościele pochodzi z 1217 roku. Znajduje się przy nim kaplica grobowa rodziny von Redern wzniesiona w 1729 roku.

   A na horyzoncie, pomiędzy tymi dwoma budynkami widać cel mojej wyprawy.

    Żółtym Szlakiem Wygasłych Wulkanów ruszyłem w kierunku Ostrzycy idąc aleją lipową o szutrowym podłożu.

    Na drzewach były jeszcze pozostałości po imprezie sportowej sprzed prawie dwóch miesięcy. 24-godzinny bieg lub nordic walking na 100 km lub 50 km w 12 godzin. Trzeba mieć zdrowie.

    Po 15 minutach marszu byłem przy polanie biwakowej ale nie miałem potrzeby odpoczynku chociaż miejsce jest całkiem przyjemne.

    Kawałek dalej wchodzę do lasu i zaczyna się podejście. Przydrożne ławeczki zapraszają do spoczynku ale to jeszcze dla mnie nie ten moment.

    Po kolejnych 15 minutach przystanąłem na chwilę, bo czekał mnie ostatni akord wejścia na "Śląską Fudżijamę". Przede mną, jak ktoś policzył, 445 schodów.

   10 gorących minut później byłem na wierzchołku. Wokoło bazanitowe skałki.

   I te wspaniałe widoki. Na wschodzie hen w oddali Wilcza Góra - rezerwat; wzniesienie o zmiennej geometrii "dzięki" kopalni. Bliżej Proboszczów.

   Na południu panorama m.in. na Połoma, Skopca, Barańca, Maślaka, Okole, Leśniaka i Łysą Górę czyli najwyższą część Gór Kaczawskich.

    A nieco bardziej na zachód Karkonosze.

    Wróciłem schodami do szlaków, bo prócz żółtego pod szczytem przechodzi zielony a także zaczyna się czerwony. W zasadzie mógłbym już wracać do Proboszczowa tą sama drogą, którą tu przybyłem, ale stwierdziłem, iż jeszcze zbyt krótko przebywam na świeżym powietrzu i puściłem się wraz ze szlakami w dół po zarośniętej ścieżce.

    Po pewnym czasie profil trasy łagodnieje, szlak czerwony odbija w lewo a ja doszedłem do drogi, na środku której leżały rozrzucone artefakty z minionej epoki.

    Wędrując tak leśnymi dróżkami poiłem zmysły pięknem przyrody, która obficie dostarczała mi wrażeń.

    Niestety ukazywała czasem także swoje mniej przyjemne oblicze.

    Po około 40 minutach marszu z Ostrzycy szlak zielony odbija na Rochów i dalej na Czaple przechodząc obok góry Wójcik Wielki, na której znajduje się wieża obserwacyjna widoczna z Zielonek - koloni Twardocic, gdzie akurat się znajdowałem.

    Mknąc dalej Szlakiem Wygasłych Wulkanów mijam po swojej prawej górę Jedlnia.

    Zaraz obok kolejna górka - Skowronek.

   10 minut od Zielonek były już Twardocice.

    Duże wrażenie robią ruiny kościoła ewangelickiego, to tzw. kościół ucieczkowy szwenkfeldystów, których pomnik także znajduje się w Twardocicach, gdzieś przy polnej drodze.

   Na skrzyżowaniu, obok ruin, skierowałem się na południe i polną drogą ruszyłem do Proboszczowa mając nadzieję natrafić na pomnik szwenkfeldystów. Niestety mapa nieprecyzyjnie określiła jego położenie i wybrałem na rozdrożu niewłaściwą trasę. Mimo wszystko widoki były przyjemne. Po lewej Kamienna Góra z dawnym kamieniołomem bazaltu  a obecnie wysypiskiem.

    Po prawej natomiast znany mi już wulkan.

    I właśnie w jego towarzystwie dobijałem do Proboszczowa kończąc wyprawę ze zdobywaniem mojego dwudziestego piątego szczytu z Korony Sudetów Polskich.

    Po niespełna godzinnym marszu z Twardocic byłem na miejscu, znów pod kościołem w Proboszczowie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz