Translate

sobota, 9 maja 2015

SZCZELINIEC WIELKI



                                      Karłów-SZCZELINIEC WIELKI-Karłów    09-05-2015



 

   
   To nie przypadek, że na koniec zdobywania Korony Sudetów Polskich zostawiłem sobie Szczeliniec Wielki. Gdybym napisał, iż Góry Stołowe to moje ulubione pasmo skłamałbym. Ulubionych mam wiele, te są ukochane.
    Większość wycieczek na Szczeliniec Wielki ma swój początek w Karłowie, malutkiej wsi pięknie położonej u podnóża góry. Nie inaczej było z moją, z tą jednak różnicą, że od razu nie pchałem się na szczyt ale dozowałem przyjemność najpierw obchodząc górę dookoła. To nie miało być zwykłe wejście na wierzchołek ale uwieńczenie całej Korony Sudetów Polskich.

    Pogoda nie była stabilna. Według prognoz można było spodziewać się ulewy jak też słoneczka. Na początek zachmurzenie było duże i miałem obawy co do opadu ale ruszyłem z myślą: co będzie to będzie.

    W centralnym punkcie Karłowa krzyżują się szlaki i z tego miejsca startuję zielonym i niebieskim w stronę Pasterki, pięknymi, zielonymi łąkami, a właściwie sawanną.

    Po lewej stronie towarzyszy mi rozległe stoliwo Skalniaka.

    Po prawej Szczeliniec Mały, rezerwat przyrody z wielością form skalnych, niedostępny dla turystów.


    Mimo, iż zaczęło kropić nie przerywałem wędrówki, deszcz nie był intensywny. Przemierzając dystans w tak uroczej scenerii, pogoda schodzi na dalszy plan. Zatrzymałem się chwilę przy "geoatrakcji".




    Sawanna Pasterska to różne skałki porozrzucane po okolicznych łąkach wspaniale komponujące się z otoczeniem.

    Niestety niektórzy nie potrafią uszanować przyrody, nawet w Parku Narodowym. Po co niektóre osobniki odwiedzają miejsca, wobec których nie mają szacunku? Czy nachlać się i naśmiecić to jedyny powód ich wizyty w górach?

    Swoje śmieci (przeważnie opakowania)  zawsze zabieram ze sobą do plecaka i nawet przez myśl by mi nie przeszło, aby gdzieś je rzucić w trawę bo i tak nikt nie widzi. 
    Poirytowany ruszyłem w dalszą drogę. Na rozstaju pod Pustelnikiem, gdzie szlaki się rozchodzą, wybrałem marsz niebieskim. Deszczyk ustawał a ja cieszyłem się okolicznościami przyrody. Na horyzoncie dostrzegłem "wszędobylską" Waligórę. Z wielu miejsc w Sudetach można dostrzec te charakterystyczne garby.

    Mój zachwyt budziły nawet zieleń i biel brzeziny.

    Niebo ciągle nie nastrajało optymistycznie ale przynajmniej nie płakało. Dotarłem do rozcestníka Pod Pasterską Górą. Tak, tak, Klub Českých Turistů wkroczył na terytorium Polski wyznaczając szlak do Machovské Lhoty. Powiało Schengenem.

    Do Pasterki dotarłem z Karłowa w niecałą godzinę niebieskim szlakiem i trochę zielonym. Dalsze okrążanie Szczelińców następowało żółtym, który przechodzi obok schroniska "Pasterka".

    Trasa wiodła ciągle łąkami, stokiem góry Bykowa, którą miałem po prawej stronie. Przebiega tędy także szlak narciarski i rowerowy.

    Po pewnym czasie szlak żółty skręca w las i na rozdrożu można natknąć się na zabytkowy drogowskaz.

    Takimi trwałymi oznaczeniami orientowano kiedyś turystów. Na tym słupie można rozczytać kierunki: Passendorf (Pasterka), Wünschelburg (Radków) oraz Kaltwasser (Studená Voda).

   Jeszcze chwilę żółtym szlakiem szedłem ale gdy ten zaczął ostro schodzić w dół przy Ściankach, wybrałem dróżkę, która przywróciła mnie na łąki i szlak rowerowy.

    Ta właśnie droga doprowadziła mnie do niebieskiego szlaku nad Kozim Potokiem.

    Przy tym skrzyżowaniu znajdują się resztki dawnych zabudowań nieistniejącego już Karłówka.

   Podchodząc szlakiem coraz wyżej wzdłuż potoku można napotkać jeszcze więcej ruin.

    Zbliżając się do drogi z Karłowa do Pasterki szlak wchodzi na polanę przyozdobioną skałkami.

    Na asfalcie zostawiam szlak i mknę w przeciwnym kierunku Schlobach-Strasse.

    Kilkaset metrów spaceru mokrym asfaltem i znowu jestem na szlaku, tym razem czerwonym (GSS), który wprawdzie nie prowadzi do Radkowa, ale kierunek dobry.

    Ja wraz z czerwonym" biegnę" na Szczeliniec mijając Kamień Popielny.

    Osiemdziesiąt minut po Pasterce stałem u wrót Szczelińca Wielkiego.

    Ale wcale to nie oznaczało, że czas już wchodzić. Swoją spiralę kręciłem dalej obchodząc Szczeliniec Mały po niebieskim.

    Kamienista, niezbyt wygodna miejscami dróżka doprowadza po 10 minutach do parkingu przy Schlobach-Strasse, gdzie szlak żółty od strony Pasterki zaczyna włażenie pomiędzy Szczelińce.

    Kolejne 15 minut trwało dotarcie (po mokrych momentami skałach) do przełęczy pomiędzy Szczelińcami, gdzie rozpoczynał swój bieg szlak niebieski do Radkowa, którego fragmentem już szedłem w czasie tej pokręconej wycieczki.

    Teraz na Szczeliniec Wielki pozostały już tylko schody.

    Jeszcze przejście przez "Ucho Igielne".

   Po 10 minutach podejścia jestem pod schroniskiem "Na Szczelińcu", gdzie znajdują się tarasy widokowe oraz spora rzesza turystów. Niebo zaczyna się przecierać.

   Przy punkcie widokowym znajdują się dwie tablice upamiętniające pobyt na Szczelińcu dwóch znanych osób.

    Z tego tarasu widok jest na północną stronę: Broumovské stěny, bliżej w dole Pasterka.

    Widok na Božanov i Kotlinę Broumovską.

    Na drugim tarasie jedna ze skał robi za skarbonkę. Nie rozumiem po co ludzie rzucają tu monety zaśmiecając okolicę. Mogę jedynie się domyślać, iż chodzi o coś w rodzaju studni życzeń i ma się spełnić powrót w to miejsce jeszcze kiedyś. A wystarczy zaplanować to po prostu i zwyczajnie przybyć tu, zamiast śmiecić zdając się na wróżby. A może ja nie jestem "romantyczny"?

    Za schroniskiem rozpoczyna się trasa turystyczna, do której dostęp jest przez kasę. Po uiszczeniu opłaty zwiedzanie czas rozpocząć. Już na początku jest mój gwóźdź programu czyli Fotel Pradziada.

   Najwyższy punkt Szczelińca Wielkiego znajduje się na szczycie skały, na którą prowadzą schody.

    Inną nazwą skały jest Tron Liczyrzepy, co bardziej oddaje symbolikę miejsca i okoliczność w jakiej się tu znalazłem: uwieńczenie zdobycia Korony Sudetów Polskich na tronie Ducha Gór.

   Widoki ze stolca niezgorsze.

    Dalsze zwiedzanie tej atrakcyjnej góry przebiega ciekawą trasą między skałkami o różnych interesujących formach oraz przez punkty widokowe. Jedną z bardziej znanych skał jest Małpolud.

    Innym słynnym miejscem na Szczelińcu jest Piekiełko. Tutaj nawet latem potrafi być śnieg... i oczywiście mnóstwo turystów.

    A z piekła schody mogą prowadzić tylko do Nieba. Przeciskanie się przez niekiedy bardzo wąskie szczeliny ma swój urok, pod warunkiem, że oprócz plecaka nie ma się zbyt wielu zbędnych kilogramów.

    Kwoka.

     Koński Łeb.

    Dwa kolejne tarasy widokowe znajdują się po południowej stronie. 

    Co tu dużo pisać; po prostu pięknie.

    Karłów jak na dłoni.

    Po prawie godzinie zwiedzania opuszczam górne partie Szczelińca i schodzę w doły.

   A po drodze tablica. Już mi się nie chce komentować zachowań barbarzyńców przyjeżdżających w góry w niewiadomym celu. Chyba pod groźbą chłosty przywożą ich tu na siłę bo innego wytłumaczenia nie widzę.

   Do Karłowa już elegancko prowadzi chodniczek przechodząc obok "dinoparku".

   20 minut zajęło mi zejście ze Szczelińca do Karłowa a cała wycieczka około czterech i pół godziny. Na szczycie Hejszowiny byłem mnóstwo razy i zawsze odczuwam przyjemność z bycia tu. Na koniec jeszcze jedno spojrzenie. Szczeliniec zaliczony. Korona zdobyta.

   Mam nadzieje, że nie będę pociągnięty do odpowiedzialności karnej za nieuprawniony wywóz fauny z Parku Narodowego, gdyż obydwa kleszcze, które wyniosłem stamtąd przyczepiły się do mnie podstępnie.

2 komentarze:

  1. Gratulacje ze zdobycia Korony :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie dzięki... Właściwie KSP to był tylko pretekst do łażenia po Sudetach ale to fajna zabawa.

    OdpowiedzUsuń