Nowa Ruda-WRONA-Bielawa 07-08-2012
Wejście na Wronę nie stanowi żadnego problemu, można podjechać samochodem pod wierzchołek drogą łączącą Ostroszowice z Myśliszowem i w szlafroku oraz kapciach w 10 minut wejść nań i zejść z powrotem, odfajkowując zaliczenie wzniesienia. Ale czy o to chodzi? Wolę dłuższe wędrówki, które zdecydowanie mają większy walor poznawczy.
Przystanek kolejowy Zdrojowisko był moim punktem wyjścia do kolejnej przechadzki po Sudetach.
Żółtym szlakiem przez Jugów zmierzałem w stronę piętrzących się nad tą wsią Gór Sowich.
Idąc ulicą Pniaki pod górę żegnałem bez żalu asfalt i powoli zanurzałem się w lesie upajając uszy śpiewem ptaków i szumem drzew. Na pewnej już wysokości można miejscami spoglądać z góry na okolicę dostrzegając zabudowania w Jugowie, nieco dalej Drogosław a na horyzoncie Wzgórza Włodzickie.
Półtorej godziny po starcie pokrzepiałem już organizm frykasami z plecaka na Bielawskiej Polanie, gdzie krzyżują się szlaki.
W dalszej drodze asystował mi Główny Szlak Sudecki, razem z którym wspinałem się na Popielaka. Na szczycie sporo wiatrołomów i widok na zachodnią stronę.
Po szybkim zejściu z Popielaka jestem na kolejnej przełęczy- Wigancickiej Polanie. Tak jak na Bielawskiej Polanie jest wiata i miejsce na ognisko.
Na Wigancickiej Polanie zostawiam czerwony szlak po 25 wspólnych minutach i odchodzę w lewo nieoznakowaną leśną drogą. Droga wiedzie pomiędzy szczytami Niedźwiedziego Grzbietu i doprowadza mnie po 40 minutach do skrzyżowania dróg (przełęczy?), pod górą Kuczaba, którędy przechodzi także szlak niebieski E-3.
Przez 5 minut schodzę szlakiem aż docieram do Czerwonego Potoku. Tutaj niebieski idzie w kierunku Przełęczy Woliborskiej a ja wzdłuż potoku w stronę Jodłownika szeroką leśną drogą. Po 20 minutach pierwsze zabudowania Jodłownika, opuszczone.
W Jodłowniku "porzucam" Góry Sowie i kieruję się w stronę Wzgórz Bielawskich drogą na Ostroszowice.
A z Ostroszowic idę drogą do Myśliszowa, z której to pierwszy raz ujrzałem Wronę. Szału nie ma.
Z asfaltu zszedłem na leśną dróżkę i podchodziłem aż osiągnąłem jej apogeum. Dróżka dalej biegła w dół więc ją opuściłem, gdyż szukałem czegoś wyżej. Podszytem zatem szedłem dalej pod górę dopóki nie stanąłem, jak mi się wydawało, w najwyższym punkcie okolicy. A tu...głaz. Na myśl mi przychodzą słowa Osła ze "Shreka": "Podoba mi się ten głaz. To naprawdę ładny głaz".
Ale nie po to z Jodłownika szedłem prawie godzinę, aby ujrzeć jeden głaz. Kawałek dalej ciągle idąc bezdrożami w kierunku Bielawy dotarłem do skupiska skałek, a przede wszystkim do tabliczek na drzewach informujących, że to Wrona właśnie.
Szybko znalazłem ścieżkę w dół i po chwili byłem ponownie na drodze asfaltowej, z której wcześniej zszedłem a także przy ciekawym drogowskazie na żółtym szlaku. Myślę, że w 5 sekund to nawet Usain Bolt nie da rady wbiec na górę.
Szedłem dalej żółtym szlakiem przez las w stronę Góry Parkowej, czasem wychynając z zarośli, by otwartą przestrzeń podziwiać z Masywem Ślęży w oddali.
40 minut po zejściu z Wrony stoję pod Góra Parkową nad ogródkami działkowymi i rozważam czy aby nie schować się pod daszek, bo zaczyna kropić i słychać nadchodzącą burzę.
Zdecydowałem się iść na górę i kiedy byłem już pod wieżą niecałe 10 minut później, pociemniało, deszcz nasilił się i grzmoty stały się jakby bliższe. W tym wypadku wejście na tą metalową konstrukcję nie byłoby mądre.
Tak więc chodu w dół ile sił w nogach ogródkami prosto do Bielawy, kończąc wycieczkę na przystanku obok koreańskiego Acerico, uwijając się w 10 minut.
I wtedy wyszło słońce.
https://picasaweb.google.com/108110433700359159662/NowaRudaWronaBielawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz