Translate

sobota, 24 listopada 2012

BOROWA




                                        Głuszyca-BOROWA-Wałbrzych   24-11-2012





     Chłodno, pochmurno, wietrznie. Jednym słowem listopad. Brak liści na drzewach bardzo zuboża  krajobraz ale ma jedną niewątpliwą zaletę: nie zasłania widoku, który w innych okolicznościach byłby niemożliwy.
     Najbardziej na południe wysuniętym wierzchołkiem Gór Wałbrzyskich jest bezimienne wzniesienie w Głuszycy o wysokości 512 m.n.p.m., natomiast nazwanym: góra Sajdak, którą zaczynam wędrówkę po Rybnickim Grzbiecie.

   Z ulicy Zdrojowej odchodzi droga prowadząca w okolice wlotu (lub wylotu) tunelu kolejowego, podążam nią kawałek i zanim wejdzie do lasu schodzę z niej i rozpoczynam kilkudziesięciometrową wspinaczkę po ledwie widocznej ścieżce. Wschodnie zbocze Sajdaka nie jest zalesione i widok mógłby być ciekawy, ale czego nie zasłonią drzewa zrobić może to pogoda.

    Leśną ścieżką, idącą grzbietem, bardzo szybko dotarłem do Przełęczy pod Wawrzyniakiem, przez którą przechodzi GSS.

   Jednak nie nim a przechodzącym tu również szlakiem rowerowym kontynuuję dalszą wędrówkę, najpierw ostro pod górę a później trawersem.

    Mniej więcej na wysokości Rybnicy Małej napotykam na skałki, a że ciekawość wygrywa wspinam się na nie by ogarnąć krajobraz. A jest on ciekawy: w dole zabudowania Rybnicy Małej w okolicach Gospody Sudeckiej a po drugiej stronie  Rybnej -  Góry Kamienne z Rogowcem.

    Do szlaku już nie powracam ale wchodzę jeszcze wyżej chcąc osiągnąć wierzchołek góry, na zboczu której się znajdowałem. To Jedliniec (735 m.n.p.m.). Góra oficjalnie otrzymała nazwę dopiero w 2007 roku.Autorem nazwy wyłonionej w konkursie jest Artur Marosz. Na szczycie znajduje się reper i ... ścięta brzoza.

    Idąc dalej grzbietem trafiam na kolejną górę - Jałowiec (751 m.n.p.m.). Stąd widać już wyniosłą Borową  jak i Jedlinę-Zdrój przebijającą przez mgłę.

    Kilkaset metrów za Jałowcem z dołu dochodzi szlak niebieski i wraz z nim dochodzę do Jałowca Małego, na którym szukam jakiegoś charakterystycznego punktu. Jest jakiś słupek.

    Nieco dalej jest wzniesienie (764 m.n.p.m.), które ani w polskich, ani starych niemieckich mapach nie ma nazwy, choć jest wyższe niż Jedliniec czy Jałowiec. Schodząc z niego dotarłem do przełęczy, która polskiej nazwy nie ma a niemiecka mapa oznacza to miejsce jako Vogelhecke.

   To już podnóże Borowej więc niedługo rozpocznę atak. Niebieski szlak doprowadza mnie do czerwonego, który zawiedzie mnie na szczyt. A podejście jest konkretne.

    Po dwóch i pół godziny od startu osiągam cel ale niestety nie ma żadnej informacji iż jest to wierch Borowej, jedynie granicznik geodezyjny na to wskazuje i oczywiście miejsce po palonym ognisku na niewielkiej polanie.

   Nie byłbym sobą gdybym nie chciał pójść na skróty i ruszyłem przed siebie w dół licząc, że złapię jakąś ścieżkę. Nie złapałem. Po zejściu stromym zboczem znalazłem się na Przełęczy pod Borową gdzie spotkałem trzy szlaki. I tu niespodzianka - prawie obelisk z nazwą miejsca, fundatora i wysokością. A na Borową nie starczyło materiału. Szkoda.

    Szlaki w krótkim czasie doprowadziły mnie do kolejnego siodła - Przełęczy Koziej. Tutaj z jednej strony góry są "otwarte" i można dostrzec trochę więcej niż najbliższe sto metrów. Pomiędzy Kozłem a Suchą widać górę Kamienną trwającą nad Kamieńskiem po jego wschodniej stronie.

    Z przełęczy ruszyłem żółtym szlakiem w dół, schodząc czasem z drogi zmotoryzowanym miłośnikom  krajobrazu na swych quadach. Dotarłem pod Zamkową Górę z zamiarem wejścia na nią.

    A na górze ruiny zamku Nowy Dwór. Kawał historii. Mimo drzew to jednak widać stamtąd pobliskie wierzchołki z Wołowcem, Kozłem i Borową.

    I pomyśleć, że wieki temu żyli tu ludzie. Bez kablówki i internetu.

    Zejście z góry wydaje się proste ale to śliska sprawa. Mnóstwo liści wyściełających zbocze ogranicza wyczucie gruntu a stąpanie po nich wzmaga koncentrację i wyzwala dodatkowe emocje. Koniec końców udało mi się bez szwanku przejść najtrudniejszy etap trasy i wyjść na prostą. Szlak wyprowadził mnie z lasu i dostarczył Wałbrzychowi. Mijam jeszcze po drodze wysoki (22 metry) wiadukt kolejowy na linii Kłodzko-Wałbrzych.

    Pięć kwadransów zajęło mi dojście do dworca Wałbrzych Główny z Borowej. A widać ją stąd stojącą w towarzystwie Zamkowej Góry, Kozła, Wołowca, Małego Wołowca i Dłużyny.

https://plus.google.com/u/0/photos/108110433700359159662/albums/5926103868874988065

1 komentarz: