Jak co roku, w weekend bliski kalendarzowej wiosny, udałem się na wycieczkę na Ruprechtický Špičák celem odnalezienia symptomów upragnionej. Robię tak już od dobrych kilku lat i nie inaczej było teraz. Spotykały mnie różne warunki pogodowe, no może oprócz deszczu, bo raczej wybieram sobie termin z możliwie dobrą prognozą. Czy spotkałem wiosnę? Osobiście nie, ale w moim prywatnym kalendarzu jest sześć pór roku i według niego zaczęło się dopiero przedwiośnie więc Marzanny nie utopiłem. Spotkałem za to ładne stadko muflonów.
Wiosenne kwiaty też były.
Śniegu niezbyt dużo, niewielkie place, szczególnie na północnych stokach.
I ta wieża z widokami.
Tylko patrzeć i podziwiać.
A na górze wiatr dął tak mocno, że słyszałem muzykę. Tak, tak, w zależności od jego siły konstrukcja wydawała różne dźwięki. Te brzmiały jak jakiś hymn. I nie brałem żadnych leków czy innych takich.
Jedyne co wziąłem to piwo ze sobą w celu uczczenia kolejnej pory roku. Wybór piwa przypadkowy.
Po konsumpcji nastąpił powrót w ciepłe bambosze. Oby nam wiosna dała mnóstwo pięknych dni do wędrówek, najlepiej tych wolnych od pracy.
I jeszcze widoczki z drogi powrotnej. Na powierzchni zalewu jeszcze cienka warstwa lodu.
Wiosenne kwiaty też były.
Śniegu niezbyt dużo, niewielkie place, szczególnie na północnych stokach.
I ta wieża z widokami.
Tylko patrzeć i podziwiać.
A na górze wiatr dął tak mocno, że słyszałem muzykę. Tak, tak, w zależności od jego siły konstrukcja wydawała różne dźwięki. Te brzmiały jak jakiś hymn. I nie brałem żadnych leków czy innych takich.
Jedyne co wziąłem to piwo ze sobą w celu uczczenia kolejnej pory roku. Wybór piwa przypadkowy.
Po konsumpcji nastąpił powrót w ciepłe bambosze. Oby nam wiosna dała mnóstwo pięknych dni do wędrówek, najlepiej tych wolnych od pracy.
I jeszcze widoczki z drogi powrotnej. Na powierzchni zalewu jeszcze cienka warstwa lodu.