Translate

piątek, 17 sierpnia 2012

ORLICA




                                    Duszniki-Zdrój-ORLICA-Duszniki-Zdrój  17-08-2012




     Żaden szlak nie wiedzie przez wierzchołek Orlicy, ani zielony po polskiej stronie (co nie dziwi gdyż wierch położony jest w Czechach), ani czerwony czeski, który idzie tuż poniżej szczytu. Trzeba więc ostatnie metry pokonywać nieoznaczoną ścieżką by tam dotrzeć, co nie jest trudne. Ale zacząć wejście można dużo wcześniej, np. w Dusznikach-Zdroju.
     Pokręciłem się trochę po Rynku , uzupełniłem prowiant i ruszyłem czerwonym szlakiem w stronę Parku Zdrojowego.

   Jeszcze nie zdążyłem się zgrzać a już raczyłem organizm wodą z jednego ze  źródeł, których tu nie brakuje.


  Do pijalni już nie wstępowałem, no bo po co, nawodniony byłem przecież odpowiednio.


   Zaraz za parkiem szlak czerwony ucieka pod górę w stronę Jamrozowej Polany, ja natomiast idę szlakiem rowerowym kierując się na Podgórze mijając Czarny Staw.


 Po 50 minutach marszu schodzę z asfaltowej drogi w prawo zaraz za mostkiem i z czarnym szlakiem rowerowym podchodzę mocniej niż dotychczas. Droga wije się pod górę serpentynami a im wyżej tym widoki ładniejsze i spycharka w krzakach. Ktoś chyba zgubił.


  Ale to nie koniec niespodzianek. 20 minut wyżej w ciemnym lesie na drodze stanęła mi koparka. Nie wiem czy znajduje się w kalendarzu Światowy Dzień Maszyn Do Robót Ziemnych, jeśli nie to ogłaszam go 17 sierpnia.

   Chwilę później jestem na Autostradzie Sudeckiej przy dawnym przejściu turystycznym Duszniki-Zdrój - Olešnice v Orl.H.

   I znów asfaltem kroczę przed siebie tym razem w towarzystwie szlaków: czerwonego i zielonego. Tego ostatniego będę się trzymał dłuższy czas. Po 20 minutach dochodzę do parkingu pod Sołtysią Kopą, gdzie można odpocząć, wzmocnić ustrój i popatrzeć z góry na Duszniki i nie tylko.
  
   Wreszcie po 15 minutach szlak zielony schodzi z drogi w las. Dobrze, bo trzeba było uważać na ruch kołowy, szczególnie na licznych zakrętach. Tu zaczyna się ostatni etap zdobywania szczytu.

   Najpierw mocno pod górę leśną ścieżką potem wzdłuż granicy pomiędzy krzewami borówek do skrzyżowania, gdzie szlak odbija w lewo a potem idzie równolegle do granicy aż w pewnym momencie skręca mocno na lewo w dół. Jest na szczęście wydeptana ścieżka w prawo, która prowadzi do granicy państwa pod górę i po 25 minutach podejścia od drogi stoję przy słupku granicznym 123/16. To tu jest najwyższy punkt polskiej części Gór Orlickich o wysokości 1080,3 m.n.p.m.

    Idąc ścieżką odrobinę za granicę dochodzę do wierzchołka Orlicy i tabliczki o tym informującej. Vrchmezí ma tutaj 1084,4 m.n.p.m. Aż trudno uwierzyć, że było tu kiedyś schronisko i wieża widokowa.

   Oprócz mnie na vrcholu zjawiła się także grupa czeskich cyklistów, którzy po zrobieniu sobie pamiątkowych zdjęć wyruszyli w dalsza drogę. Ja też długo tu nie bawiłem, wróciłem do szlaku zielonego i z nim pół godziny schodziłem do "autostrady" przy pomniku Heinricha Rübartscha.

   Idąc dalej Drogą Orlicką kilka minut później objawił mi się Zieleniec. Szkoda, że jest pochmurno, promienie słoneczne dodałyby z pewnością temu miejscu splendoru.


  Po 15 minutach znowu Orlica. Tym razem jednak to schronisko, obok którego stoi Nepomuk, ale bez aureoli.

   Wzrok przyciąga także stojący nieopodal Kościół św. Anny zbudowany z kamienia.


   Zielony szlak doprowadza do Drogi Dusznickiej gdzie jestem po 25 minutach by zaraz z niej zejść w okolicach parkingu kierując się w stronę Torfowiska pod Zieleńcem już w Górach Bystrzyckich.

    Po 10 minutach jestem w rezerwacie. Początkowo było trochę pod górę ale teraz teren jest równiutki.
Tutaj ścieżka przyrodnicza prowadzi od tablicy do tablicy drewnianymi pomostami. Także do wieży widokowej, ale widok z niej nie rzuca na kolana. Na nic nie rzuca.

   Na górze wieży dołączyli do mnie poznani wcześniej na Orlicy czescy rowerzyści. Zrobiło się trochę ciasno więc ruszyłem dalej po pomostach.

   Po wyjściu z rezerwatu czekała na mnie dłuuuuuuga prosta. Zostawiłem szlak zielony i prosto jak w mordę strzelił zmierzałem do Widlastej Drogi przez 10 minut.

   Dalej wzdłuż Czerwonego Potoku doszedłem do Drogi Dusznickiej i po trzech kwadransach szybkiego marszu dotarłem do rogatek miasta.

   Niedługo potem znów byłem w Parku Zdrojowym popijając nie tylko wodę z tutejszych źródeł. Jeszcze tylko sprawdziłem w parku na pogodynce czy łupanie w krzyżu ma uzasadnienie meteorologiczne i hasta la vista Duszniki.

                                       A tak na marginesie to było pochmurno i duszno.

               https://picasaweb.google.com/108110433700359159662/DusznikiOrlicaDuszniki#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz