Translate

sobota, 20 października 2012

ŚNIEŻKA




                                              Karpacz-ŚNIEŻKA-Karpacz   20-10-2012





     To był jeden z tych wspaniałych dni, w który (nie wiedzieć w jaki sposób) czerpie się energię z otoczenia. Pogoda była nieprzyzwoicie piękna, obsceniczne niebo nie przesłonięte choćby jedną chmurką i słoneczko perfekcyjnie regulujące temperaturę. Idealne warunki aby wyruszyć w Karkonosze, pomyślałem, i kilka tysięcy ludzi też.
    Z ronda w Białym Jarze wystartowałem czerwonym szlakiem, choć wybór był niemały.

    Piąłem się pod górę ulicą Olimpijską zachwycony złotą jesienią aż tu nagle przypomnienie o zimie. Przy Orlinku.

    Nieco wyżej zaczyna się Karkonoski Park Narodowy i aby bramy tej świątyni przekroczyć należy uiścić opłatę. Robię to bez zmrużenia oka.

    Dalej już tylko marsz przy śpiewie ptaków, szumie drzew i wielojęzycznym gwarze, a o dziwo język polski nie był dominującym. Grupy i grupki, młodzi i starsi, wszyscy w ten cudny dzień zmierzają na dach Sudetów.

    Po pięciu kwadransach od startu chwila odpoczynku przy schronisku "Nad Łomniczką" gdzie oprócz mnie posila się wielu innych turystów.

    Kontynuowałem wędrówkę szlakiem czerwonym mijając po chwili górną granicę lasu. Teraz za moimi plecami wyłaniał się przecudnej urody widok. I będzie coraz lepiej.

    20 minut drogi od schroniska byłem na mostku przy Wodospadzie Łomniczki. Wąskie gardło, każdy się zatrzymuje, podziwia, fotografuje.

    Stąd dopiero zaczyna się prawdziwe podejście. Chociaż Śnieżka wydaje się tak blisko to jeszcze spory wysiłek trzeba włożyć w to aby tam się dostać.

    Po prawie półgodzinnym podejściu dotarłem do Domu Śląskiego, przy którym krzyżują się szlaki.

    I właśnie w tym miejscu ujrzałem ludzkie tsunami, nadchodziło zewsząd i zmierzało w jednym kierunku. Mnóstwo osób, jedna za drugą szło niczym mrówki do swego kopca, którym zdawała się być Śnieżka. Imponujące.

    Większość wchodzących wybierała ostrzejsze podejście , Drogę Jubileuszową nieliczni, więcej na niej było schodzących.

    Niektórzy mieli wspaniały sposób na oderwanie się od tłumu, zgiełku i spraw przyziemnych.

    25 minut zajęło mi wejście na na najwyższą górę ... Czech. A na szczycie ludzi wcale nie mniej niż na dole ale na szczęście ta pogoda. Kto by pomyślał, że pod koniec października można wejść na Śnieżkę w koszulce z krótkim rękawem i nie zmarznąć. A jednak.

    Z powrotem do Karpacza zacząłem schodzić Czarnym Grzbietem pośród kosodrzewiny.

    Spacer był wyborny i ani się obejrzałem byłem już na Czarnej Kopie czy jak kto woli na Svorové hoře, skąd podziwiałem zostawioną za plecami królową Sudetów.

    Po zejściu z kopy docieram do schroniska Jelenka, dokąd z przeciwnego kierunku dotarł także asfalt. Tu również turystów wielu bo i dzień taki piękny.

    Po dojściu do Sowiej Przełęczy nadszedł czas na rozstanie ze szlakiem czerwonym i podążanie czarnym, mocno w dół.

    Szlak wiedzie Sowią Doliną wzdłuż potoku Płomnica kilkakrotnie go przecinając drewnianymi mostkami.

    Wreszcie znalazłem się na rozstaju przy wiacie i tu uczepiłem się szlaku zielonego ale nie na długo.

    Niebawem zaczęły się zabudowania Wilczej Poręby i stąd żółtym szlakiem dobiłem do Karpacza po prawie dwóch godzinach schodzenia, pod kościół Nawiedzenia NMP gdzie zakończyłem wędrówkę.

                            I tym oto sposobem zaliczyłem Śnieżkę, jakkolwiek to brzmi.

1 komentarz:

  1. Polecam odwiedzić Kościół NMP http://www.karpacz.net/pano/kosciol-nawiedzenia-najswietszej-maryi-panny/

    OdpowiedzUsuń