Translate

sobota, 25 marca 2017

TRADYCYJNIE


   Jak co roku, w weekend bliski kalendarzowej wiosny, udałem się na wycieczkę na Ruprechtický Špičák celem odnalezienia symptomów upragnionej. Robię tak już od dobrych kilku lat i nie inaczej było teraz. Spotykały mnie różne warunki pogodowe, no może oprócz deszczu, bo raczej wybieram sobie termin z możliwie dobrą prognozą. Czy spotkałem wiosnę? Osobiście nie, ale w moim prywatnym kalendarzu jest sześć pór roku i według niego zaczęło się dopiero przedwiośnie więc Marzanny nie utopiłem. Spotkałem za to ładne stadko muflonów.

    Wiosenne kwiaty też były.

    Śniegu niezbyt dużo, niewielkie place, szczególnie na północnych stokach.

    I ta wieża z widokami.

    Tylko patrzeć i podziwiać.

    A na górze wiatr dął tak mocno, że słyszałem muzykę. Tak, tak, w zależności od jego siły konstrukcja wydawała różne dźwięki. Te brzmiały jak jakiś hymn. I nie brałem żadnych leków czy innych takich.
 

    Jedyne co wziąłem to piwo ze sobą w celu uczczenia kolejnej pory roku. Wybór piwa przypadkowy.

    Po konsumpcji nastąpił powrót w ciepłe bambosze. Oby nam wiosna dała mnóstwo pięknych dni do wędrówek, najlepiej tych wolnych od pracy.

   I jeszcze widoczki z drogi powrotnej. Na powierzchni zalewu jeszcze cienka warstwa lodu.





2 komentarze:

  1. Zacny początek sezonu. Ale nie dziwię się...masz tam przecież rzut kamieniem. Ech...zazdroszczę Ci jak diabli tej bliskości Sudetów :)

    Mam w planach Góry Kamienne (głównie Suche) na październik tego roku. Jak wszystko dobrze pójdzie, to jeszcze skontaktuje się z Tobą. A może małe spotkanko na szlaku? :)

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, mam blisko w Suche, Sowie czy Wałbrzyskie, ale są już trochę przeze mnie spenetrowane, choć nie wybrzydzam. A jakbyś był kiedyś w okolicy to daj znać, może nadarzy się spotkać na szlaku przy piwie.

    OdpowiedzUsuń