Translate

niedziela, 4 lutego 2018

ZIMOWY ROZRUCH (Borowa i Wielka Sowa)


                                                                      SOBOTA
    W końcu ruszyłem swoje stare kości i zmusiłem je do większego wysiłku po raz pierwszy w tym roku. Na pierwszy ogień poszła Borowa a to dlatego, że jeszcze nie zaszczyciłem jej swoją wizytą od chwili otwarcia wieży widokowej w grudniu ubiegłego roku a podczas zeszłorocznego wiosennego spaceru mogłem jedynie domyślić się nieśmiałych przygotowań do erekcji.
                                                                     www.mapy.cz
    Z domu wyciągnęło mnie słoneczko lubieżnie nawołujące swymi jasnymi promieniami. W czasach, gdy zimowe dni są szare i nijakie słoneczny blask dodaje energii, więc pełen animuszu znalazłem się w Jedlinie -Zdroju skąd ruszyłem na Borową, ale nie bezpośrednio lecz przez Jałowiec, bo tam platforma widokowa się znajduje. Zapowiadało się sympatycznie.

   Nad głową błękit nieba, przed nosem Kątna, Borowa, Sucha i Wołowiec.

   Droga na Jałowiec wiedzie przez Glinicę, następnie okrąża Małosza trawersując go aż do przełęczy między nim a Jałowcem. Nawet fajne miejsce z widokiem na Borową. Jako że temperatura oscylowała wokół zera, stąpanie po gruncie było znośne, co by było mniej atrakcyjne przy cieplejszej aurze.

    Ostatnie kilkaset metrów na Jałowca jest strome i z niewielką domieszką śniegu, aby było "śliżej".

    Szczyt Jałowca zaliczyłem już kilkakrotnie, ale z platformą oferującą stąd ładne widoki mam do czynienia pierwszy raz.

    Zakres północnego krajobrazu z platformy rozciąga się od Śnieżki hen na horyzoncie, która akurat schowana jest między chmurami, nieco bliżej Wysoka, najbliżej Jałowiec Mały.

    Borowa, Kozioł, Sucha, bliżej Kątna i Tarnica.

    Lisi Kamień, Ptasia Kopa, Czarnuszka, za nimi budynki hal WSSE, dalej Kamienna, Klasztorzysko i najbliżej Małosz.

    Jedlina-Zdrój (głównie Suliszów) i na widnokręgu Ślęża oraz Radunia.

   Wielka Sowa, Mała Sowa, Włodarz i tuż tuż Jedliniec.

    To tyle widoków z platformy Jałowca, czas ruszać na Borową.

    Rybnickim Grzbietem wędruje się przyjemnie, z czasem dołącza z dołu szlak niebieski a szeroka ścieżka prowadzi po wierzchołkach, z co poniektórych można podziwiać okoliczne krajobrazy: Jałowiec Mały (741 m n.p.m.) obok bezimiennej góry mierzącej 764 m n.p.m.

    Bukowiec i Stożek Wielki.

   Wierzchołek Jałowca Małego.

    Wierch bezimiennej 764.

    Ptasie Rozdroże.

    Znaczna część zdobywców Borowej wybiera nieoznakowaną drogę na szczyt, jest ona najłagodniejsza i wchodzi na górę zachodnim stokiem.

    Niestety, gdy byłem na górze pogoda diametralnie się zmieniła i o pięknej panoramie ze szczytu mogłem jedynie pomarzyć.

    Gdybym najpierw udał się na Borową a potem na Jałowca trafiłbym na lepsze warunki, ale cóż...

   Jeszcze pewnie będzie okazja tu zajrzeć. Mimo wszystko spora rzesza turystów zjawiła się na Czarnej Górze z dobrymi humorami i prowiantem, który konsumowali pod wiatą lub jeszcze przygotowywali przy ognisku.

   Kiedyś to była kameralna góra, dziś jest już celem wielu wycieczek. Wystarczyło postawić wieżę widokową, by oprócz zdobywców koron wszelakich zaczęli interesować się nią inni wędrowcy. Ranga Borowej tym samym wzrosła. Wieża ma 16,5 m wysokości, platforma widokowa znajduje się na 15 metrze a prowadzi do niej 90 kręconych schodów. Została oddana do użytku 14 grudnia 2017 roku.

    Zejście z Borowej było emocjonujące, ponieważ ścieżka na stoku została dobrze już udeptana i wyślizgana, pomocne przy zejściu na pewno okazały się kije trekkingowe. Powrót do Jedliny wybrałem ponownie przez Rozdroże Ptasie a potem przez Pflaumengrund czyli "śliwkową doliną" z biegiem bezimiennego potoku. Oczywiście polskiej oficjalnej nazwy nie ma, jedno ze wzniesień przy drodze nazywa się Tarnica a stara niemiecka jej nazwa to Pflaumen Berg. Tarnina bardziej by pasowało.

    Jeszcze dodatkowo towarzyszył mi padający biały puch, co jednak wcale nie przeszkadzało, bo spacer przy padającym śniegu ma swój niepowtarzalny urok, w przeciwieństwie do deszczu.

   W sumie około dziesięciokilometrowy sobotni rozruch koło Jedliny uważam za udany mimo chimerycznej pogody, ale to specyfika zimy:
Każda zima ma dwa końce, trudno zdążyć za jej biegiem.
Rano w góry szedłem słońcem, by wieczorem wrócić śniegiem.

                                                                    NIEDZIELA
    Poranne słońce znowu mnie napaliło na góry i nie musiało długo namawiać. Cel: Wielka Sowa i Grabina z Sokolca.
                                                                      www.mapy.cz
Niewielki parking na zakosie drogi w Sokolcu jest dobrym miejscem na wyjście w Sowie a jego największą zaletą jest "darmowość", w opozycji do parkingów na Przełęczy Sokolej.

    Pod górę wiedzie Półkorcowa Droga (Halbscheffelweg) wzdłuż Czarnego Potoku a nie jak mylnie podają niektóre mapy - Sowiego Potoku.

     Dochodzi ona do przełęczy Kozie Siodło lub Czarny Niedźwiedź, choć do tej drugiej nazwy mam wątpliwości, gdyż dawne Schwarzer Bär w starych mapach jest w zupełnie innym miejscu niż Ladestatt, które zostało przemianowane na Kozie Siodło. Do przełęczy jednak nie dochodzę, ponieważ wcześniej trafiam na skrzyżowanie Półkorcowej z Drogą Wernera i tym samym zmieniam kierunek marszu przecinając później szlak żółty idący  drogą o dawnej nazwie Brod Weg lub też Brot Weg.

   Droga Wernera dobiega do szlaków: czerwonego i zielonego a te dalej już wnoszą na Wielką Sowę.

    Można nie lubić zimy, można nie lubić Wielkiej Sowy, można nie przepadać za ludnymi miejscami, ale nawet tak negatywny konglomerat przyprawiony pogodą jak brzytwa sprawia, że w głowie dzieją się przyjemne rzeczy.

   Moje pieniądze, zaoszczędzone na parkingu, zasiliły kasę Miasta i Gminy Pieszyce i mam nadzieję, że nie pójdą na pensje rajców, ale utrzymanie i rozbudowę bazy turystycznej, niekoniecznie sakralnej.

    Chociaż nad Sową niebo jak ocean, to jednak dalsze obserwacje utrudniają chmury, szczególnie od strony Bielawy.

   Oszronione wierzchołki drzew w wyższych partiach pięknie kontrastują z tymi niżej położonymi.

   Sokolica najbliżej, dalej Sokół, jest Włodzicka Góra, za nią Góry Suche a na horyzoncie Stołowe.

    Mała Sowa, jest też Borowa, wprawne oko wychwyci też Jeleńca i Dzikowiec.

   Nic, tylko cieszyć oczy.

    Pora ruszać na Grabinę. Z Wielkiej Sowy najpierw żółtym i czerwonym szlakiem do Rozdroża pod Wielką Sową, gdzie żółty ucieka w stronę Kamionek.

   Dalej czerwonym do przełęczy Kozie Siodło. Tu spotkać można już narciarzy biegowych.

   Stąd rozchodzą się piesze szlaki aż w siedmiu kierunkach a są jeszcze rowerowe i narciarskie, które pokrywają się także z pieszymi. Takim właśnie jest zielony, idący w kierunku Grabiny.

    Czułem się nieco jak intruz idąc tędy, jedyny piechur wśród sunących na biegówkach. Ale miejsca starczyło dla wszystkich, narciarski ślad po jednej stronie drogi a ja trzymałem się drugiej. Tak do Lisich Skał.

   I tu niespodzianka. Od Lisich Skał spotykam niebieski szlak wchodzący na Grabinę. I jak tu nie odwiedzić "Sfinksa", czyli skałę na szczycie Grabiny, którą tak sobie nazwałem , gdy byłem tutaj prawie cztery lata temu zaliczając naraz wszystkie wzniesienia Gór Sowich powyżej 900 m n.p.m. Przy drodze na wierch jedna z Lisich Skał.

   Z zachodniego, bezdrzewnego stoku są ładne widoki, chociaż chmur przybywa; Sokół i Niczyja a w tle można wyróżnić Szpiczaka, Waligórę i Borową.

    Na wierzchowinie Grabiny, na drzewie przy drodze,  jest tabliczka z nazwą, ale wiem, że to nie jest jeszcze najwyższy punkt tej góry.

    Na szczycie są skały, w tym ta charakterystyczna.

    A nad nią, na drzewie tabliczka. Grabina kiedyś nazywała się Grafenstein i ta nazwa pewnie nawiązywała do skał na szczycie.

    Dalej nie idę lecz wracam do Lisich Skał, czyli rozrzuconych gnejsów na północno-zachodnim stoku Grabiny. Jeden już odwiedziłem pnąc się pod górę, większe skupisko jest poniżej drogi.

    Z Lisich Skał niebieskim szlakiem można już spokojnie dojść do Sokolca, skąd wyruszyłem na tę wędrówkę. Jedenaście kilometrów zrobione. Od razu lepiej się czuję, czego wszystkim życzę.

 



2 komentarze:

  1. Fajne wycieczki. Czego nie dostałeś na Borowej (należyta aura), udało Ci się upolować na Wielkiej Sowie :) Super fotki.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo, iż biel śniegu w połączeniu z błękitem nieba wygląda pięknie, to i tak nie mogę doczekać się wiosennej zieleni. Pozdrówka również.

      Usuń